10 marca 2014

Który BB Cream wybrać?

Od jakiegoś czasu sporo osób pyta mnie o to, które BB creamy polecam. Co prawda swego czasu przetestowałam ich sporo (głównie po kilka próbek, ale i całe opakowania), ale uważam, że to, jaki komu krem pasuje zależy od indywidualnych potrzeb ;). Innymi słowy - polecić mogę, ale czy dany produkt się sprawdzi - tego nie gwarantuję ;). Niemniej jednak - poniżej kilka moich luźnych (!) uwag odnośnie różnych firm:

Etude House - 

testowałam z tej firmy kilka produktów, nie tylko BB cream, CC cream, ale i żel do kąpieli (truskawkowy, fuj), peelingi oraz inne, wszystkiego nie spamiętam. Ogólne wrażenie odnośnie wszystkich tych produktów - nie dla mnie. Jedyne, co mi się u nich podoba to opakowania, czasami są naprawdę pomysłowe ;).



BB creamy (nie tylko ten z obrazka, czyli Mineral BB) były lekkiej konsystencji i delikatnie kryły - jeśli ktoś lubi, będzie zadowolony ALE, uwaga, nadawały skórze nienaturalny, biały lub biało-różowy odcień. Jestem blada, a przy kremie BB z Etude stawałam się, po prostu, córką młynarza. Mi, osobiście, taki efekt nie odpowiada. To samo działo się przy CC creamie (co ciekawe, na cerze koleżanki-Azjatki, owy CC cream prezentował się świetnie i wcale nie wyglądała, jak skąpana w mące :)). 



Peelingi - m.in. "Baking Powder Pore Cleansing Foam" - bardzo silny produkt, zawsze miałam po nim wysuszoną i wymęczoną (tudzież - podrażnioną ;)) skórę, a efektów specjalnie nie widziałam (mam cerę mieszaną).

Missha - 

używałam kremu BB - Perfect Cover - odcienie 21 i 23 - oba miały szarawy odcień, ten pierwszy był ciut za jasny (ciemniejszy niż te z Etude), ten drugi, lekko za ciemny.

Ogółem był moim ulubieńcem przez dłuższy czas. Jest bardzo wydajny - jedna duża tubka starczyła mi spokojnie na rok, co jest naprawdę świetną sprawą, zwłaszcza w porównaniu do podkładów nie-azjatyckich (takie Bourjois Healthy Mix skończyło mi się po dwóch miesiącach, bu!). 

Kryje średnio (to plus! brak efektu maski); mimo tego, że ma dość tłustą konsystencję - potrafił mi się wysuszać na twarzy (czasami), a w lato, dla odmiany, powoduje, że twarz świeci się, jak wypolerowana (to już częściej). Ale i tak uważam go za dobry bb cream - ze względu na przystępną cenę i krycie. Bardzo szybko się go nakłada. Kolorystyka, jak mówiłam - szarawa, ale nie powodował, że wyglądałam, jak duch (czytaj: krem nie ma białego koloru). Zawiera filtry SPF42 PA+++. Polecam na początek!

Skin79 - 

testowałam kilka bb creamów tej firmy - te w złotym, różowym, pomarańczowym, jak i srebrnym opakowaniu. Wszystkie miały fajną konsystencję, ładne opakowanie, ale kolorystyka kremów, niestety, biel biała. Za to korektor The Oriental BB Gold cośtam-cośtam miał lekko żółtawy odcień (to zaleta!) i był bardzo wydajny; krył średnio, ale nie wysuszał i dobrze się miksował z innymi produktami na twarz. Oto on:





Hera -

używałam "słynnego" kremu CC tej firmy i... nie rozumiem skąd ten zachwyt. Kolor żółtawy, bez szarości, zapach przypominał mi męskie perfumy (kupiłam "damską wersję" kremu), konsystencja - nie za gęsty, nie za rzadki, krycie średnie. Ogólnie - okej, nie mam się czego przyczepić.
 
Lioele - 

fajny kolor, zero filtrów, krycie słabe. Był w miarę dobry, ale jakoś nie zapadł mi w pamięć. Za to bb cream z "water" w nazwie był o-k-r-o-p-n-y. Wodnista konsystencja (jak sama nazwa wskazywała), krycie niemalże zerowe, białawy odcień i jakiś efekt śluzu na twarzy.

A skoro już wspomniałam o "wodnistych" kremach BB:

Nana's B reklamowane przez Shinee - też nie za fajny. Gdzieś u mnie stoi na półce i porasta kurzem. Użyłam go z 3-4 razy w ramach testu - sama woda, krycie nikłe, twarz biała. Zobaczę, jak się będzie sprawdzał na lato, ale nie sądzę byśmy przypadli sobie do gustu ze względu na wspomnianą zbyt jasną kolorystykę.

Kolejny niewypał - Skinfood. 

Ich kosmetyki reklamowane są jako "naturalne", co mnie, osobiście, bardzo zachęcało. Przetestowałam zarówno ich korektor (wychwalany pod niebiosa, nie wiadomo dlaczego, w internetach - w ogóle nie krył, był jak oleista paćka, którą trzeba wklepywać pod oko), jak i "grzybkowy" bb cream. Krycie - bardzo delikatne, niemalże zerowe. Odcień bb creamu - nie wiem dlaczego, ale u mnie wyglądał na pomarańczowy (może wina odcienia nr #2, sprowadzany z Korei, 100% autentyk ;)). Jedyne, co było w nim fajne - zapach. Używałam też żelu pod prysznic tej firmy, nie polubiliśmy się, dlatego więcej Skinfood testować na pewno nie będę.

I, dla odmiany, mój obecny faworyt - 

SunnySide VIP - Noblesse Skin Care - VIP Blemish Balm - 

Kiedy pierwszy raz ujrzałam jego opakowanie, pomyślałam, co za tanio-wyglądające brzydactwo ;D. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że produkt należy do tych z górnej półki, a jego cena to, uwaga, około 300 zł.


Ten oto niepozorny kremik jest nazywany "profesjonalnym" kremem BB i wieść gminna niesie, że w Korei płd. jest bardzo popularny ze względu na swoją efektywność.

Stapia się z naturalnym kolorem skóry (kocham go za to), kryje średnio, nie nadając efektu maski (za to też). Twarz nie świeci się po nim, jakby było się po maratonie, ale lekki efekt "glow" (cóż za profesjonalne słownictwo, prawda? ;> Naczytałam się tych blogów urodowych, oj, naczytałam) jest widoczny. Nie "zapycha" ani nie wysusza skóry. Wręcz przeciwnie - po jego zmyciu, cera jest miła w dotyku, tak, jakby przez cały dzień nosiło się na niej autentyczny, wartościowy krem (poważnie!).

Ponad to, ów produkt zawiera całą gamę bajeranckich składników (których nie chce mi się przepisywać z opakowania), powodujących, że zaczerwienienia znikają, zmarszczki się rozpływają i życie staje się bardziej tęczowe. Przesadzam? Otóż - w żadnym przypadku (i nie, nikt mi nie płaci za reklamowanie, ten produkt nie jest dostępny w Polsce :))! Od kiedy zaczęłam używać tego bb creamu codziennie, moje zaczerwienienia w okolicach nosa naprawdę się pomniejszyły, co odkryłam, zresztą, przypadkiem (myślałam, że nie zmyłam kremu do końca z twarzy, bo nie było tych zaczerwienień widać, a tu niespodzianka :D). 
Zapach nieszczególny, ale delikatny i po którymś użyciu kompletnie nie zwraca się na niego uwagi.

Mimo to, nie planuję go kupować z prostej przyczyny, a zwie się ona "cena" ;). Może kiedyś. Jednak gdyby ktoś chciał - SunnySide VIP można dostać na GMarket (ogółem ciężko go znaleźć), ale najlepiej zakupić osobiście, w Korei płd.

Używałam też kosmetyków innych koreańskich firm, ale w tej chwili... nie pamiętam, najzwyczajniej w świecie. Jeśli ktoś ma pytanie odnośnie konkretnej marki (i nie tylko) - zapraszam do komentarzy :).